...próbuję się realizować w branży piwowarskiej. Tyle tylko, że operując na nieco większych garach niż dotychczas. Dotychczas wszystko działo się w kuchni, w skali mikro. Teraz moje nieodpowiedzialne łapska dobrały się do instalacji browaru restauracyjnego. Można to nazwać -jak nakazuje moda- inicjatywą kontraktową; można też traktować to jak rodzinną współpracę.
Co na początek? Wiem, ale nie powiem, choć przed paroma osobami już się uzewnętrzniłem. Ci, którzy nie wiedzą, i tak tego nie czytają. A jak czytają, to mają w dupie co to będzie za piwo. Chciałbym, żeby się udało. Żeby poszło w Polskę, sprzedało się na pniu i zebrało więcej pochwał niż hejtów. Żeby to były miłe miłego początki i żeby cała ta przygoda rozkręciła się w najbardziej oczekiwanym kierunku. Ambitnie jak na debiut?
Przy dużym szczęściu, tj przy pełnosprawnym piwie i odpowiedniej promocji, data premiery wypadnie (zupełnie przypadkiem) jakoś w okolicach Wrocławskiego Festiwalu Dobrego Piwa. Byłoby rzeczą niezwykle ekscytującą, móc napić się tam piwa własnego projektu. Ba, nawet jak rozejdzie się po multitapach, to już będzie dla mnie wielka rzecz.
A tymczasem wracam do garów...
3mcie kciuki, resztę załatwią drożdże.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz