piątek, 20 marca 2015

SHARE WEEK 2015

Jest taka coroczna akcja, polegająca na polecaniu innych blogów/blogerów, coby zwiększyć świadomość środowiskową i pochwalić kogo tam chce się pochwalić. To trochę jak z walentynkami. W jednym momencie robimy coś, co tak naprawdę możemy robić każdego dnia w ciągu całego roku, ale jak  mawiają organizatorzy UTMB: Event is event.
No, na pewno tak mawiają.

Zatem podporządkowując się akcji, chciałbym coś polecić. Blogi facetów, którzy w jakiś sposób mi pomogli, choć pewnie do końca nie zdają sobie z tego sprawy.

http://www.ultrarunning.pl/

Odkąd Michał zaczął współpracę z ludźmi, posty mają różnych autorów, ale zawsze wniosą coś nowego do mojej ultra-świadomości. Jednak to, co mnie najbardziej skłania do czytania artykułów gospodarza tego bloga, to dystans (nie kilometry, tylko dystans taki ten, do siebie i w ogóle) i ludzki język. Bardzo ludzki, "trafiający" język. Kto czytał, ten wie i rozumie. Świetny blog o wszystkim co dotyczy naparzania ultra, a i pośmiać się można.

http://pk4.pl/

Nie pamiętam kiedy na niego trafiłem i co przeczytałem jako pierwsze, ale wciągnęło strasznie. Szczególnie relacje. Co ciekawe, relacje z biegów w których sam startowałem, albo takich, w których bardzo bym chciał wystartować. Również napisane bardzo "trafiającym" językiem. Czytałem po kilka razy ;) Dowiedziałem się co mnie czeka w Krynicy i na La Palmie, a poza tym uzyskałem kilka bezpośrednich, pomocnych wskazówek na przyszłość. Nie tylko przyszłość zawodniczą ;)

http://biegajsercem.blogspot.com/

Tak wyglądałby mój blog, gdybym bieganie traktował jak resztę życia, jak wszystko to co poza bieganiem. W artykułach, tak dla odmiany, nie znajdziecie wiązanek wulgaryzmów, czy narzekania na każdy podbieg, co drugi zbieg i co trzeci kamień na drodze. Jest lekko, pozytywnie; jest sporo relatywnie głębokich refleksji, ale przede wszystkim- jest dużo serca (wkładanego nie tylko w samo bieganie). A poza tym Mikołaj to naprawdę bardzo w porządku gość ;)

Jako bonus, dorzucam jeszcze jeden adres. Swego czasu również czerpałem garściami z tego bloga, więc zawdzięczam autorowi (autorom) dużą wiedzę z bardzo ważnej dla mnie dziedziny. Z czasem przestałem mieć czas na regularne czytanie, ale skoro jest okazja, to polecam: http://www.smaki-piwa.pl/

To by było na tyle. Notka popełniona, sumienie czyste. Pora iść na trening:)

Zdrowie!

wtorek, 17 marca 2015

Witaj Wiosno!

Nie samym bieganiem człowiek żyje. Żyje też piwem. Jako że rozwój jest istotą wszechrzeczy, próbuję pilnować tegoż na wszystkich istotnych dla mnie płaszczyznach. Dlatego też, po krótkich negocjacjach, przyjąłem bardzo ciekawą propozycję. Lubię ciekawe propozycje, w kolejnych postach zdradzę szczegóły kilku innych (bardziej związanych z rozwojem sportowym), ale póki co...
...próbuję się realizować w branży piwowarskiej. Tyle tylko, że operując na nieco większych garach niż dotychczas. Dotychczas wszystko działo się w kuchni, w skali mikro. Teraz moje nieodpowiedzialne łapska dobrały się do instalacji browaru restauracyjnego. Można to nazwać -jak nakazuje moda- inicjatywą kontraktową; można też traktować to jak rodzinną współpracę.

Co na początek? Wiem, ale nie powiem, choć przed paroma osobami już się uzewnętrzniłem. Ci, którzy nie wiedzą, i tak tego nie czytają. A jak czytają, to mają w dupie co to będzie za piwo. Chciałbym, żeby się udało. Żeby poszło w Polskę, sprzedało się na pniu i zebrało więcej pochwał niż hejtów. Żeby to były miłe miłego początki i żeby cała ta przygoda rozkręciła się w najbardziej oczekiwanym kierunku. Ambitnie jak na debiut?

Przy dużym szczęściu, tj przy pełnosprawnym piwie i odpowiedniej promocji, data premiery wypadnie (zupełnie przypadkiem) jakoś w okolicach Wrocławskiego Festiwalu Dobrego Piwa. Byłoby rzeczą niezwykle ekscytującą, móc napić się tam piwa własnego projektu. Ba, nawet jak rozejdzie się po multitapach, to już będzie dla mnie wielka rzecz.

A tymczasem wracam do garów...
3mcie kciuki, resztę załatwią drożdże.

czwartek, 5 marca 2015

Siła

Strasznie spodobał mi się trójpodział kariery sportowca, wg wizji Justyny Kowalczyk: "Na początku wspinaczka na szczyt. Potem walka o to, by na szczycie utrzymać się jak najdłużej. A na samym końcu jest czas na spełnianie marzeń."  Dzisiejsza cegiełka, mały kroczek w stronę szczytu, miał postać treningu siły biegowej. Gdzie w Opolu trenować SB, jak nie na Górce Śmierci?
Była siła, była moc, był spokój i satysfakcjonujące tętno. Szczególnie po płaskim czuć rezerwę, wypracowaną przez akcenty drugozakresowe. Rok temu po truchcie na szczyt tego pagórka, nie umiałem złapać oddechu. A teraz?
A teraz mam wrażenie, że wszystko jest pod kontrolą. I chciałbym, żeby tak już zostało. Postęp z zachowaniem kontroli. Spokój, opanowanie, cierpliwość. Stare chińskie przysłowie brzmi: Sukces jest sumą małych wysiłków, powtarzanych dzień po dniu. 

Droga na szczyt jest długa, a sukces ma wiele składowych. Ale stawianie kolejnych kroków i wcielanie tych składowych w życie, zaczyna sprawiać mi coraz większą satysfakcję ;)

Zapis treningu: http://www.movescount.com/pl/moves/move55029053

fot. Justyna

wtorek, 3 marca 2015

Dzieje się!

Nowe wyzwania i towarzyszące im emocje- to daje napęd; to szczelnie wypełnia życie, kiedy zawiewa nudą i nicsięniedzianiem. Na jesień zaplanowałem ciekawy projekt, w zasadzie Kontynuację ciekawego projektu, którego pierwsze kroki opisałem TU O. Zapowiada się naprawdę zacne towarzystwo i niecodzienna idea! Jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, uda się zebrać znakomitych Ultramaratończyków i zrobić coś naprawdę wielkiego i błahego zarazem. Szczegółów nie zdradzę, zresztą i tak nikt tego nie czyta. Jakąś grafikę jednak wstawić wypada, więc będzie zajawkowy skrin.

O ile wzmianka dotycząca powyższego, może sugerować towarzyski pierwiastek, o tyle nie byłbym sobą, nie prezentując akcentu egoistycznego. Otóż tak się sprawy zaczynają pomyślnie układać, że jest szansa na częściowe, acz niejednopłaszczyznowe wsparcie moich rzekomo ciężkich przygotowań do sezonu. Negocjacje trwają, a każde odciążenie mojej wątłej obręczy barkowej z jakiejkolwiek składowej tychże przygotowań (wsparcie sprzętowe, opłaty startowe, organizacja wyjazdów na zawody, odżywki itd) jest zajebiście mile widziane. Choć pewnie byłoby łatwiej, gdybym był dobrym biegaczem. Kiedyś będę, zobaczycie :P

...a na razie idę trzaskać deski. Znaczy core stability. Podobno bez tego nie będzie sukcesów ;)