niedziela, 26 kwietnia 2015

Złe dobrego początki

I co ja mam teraz powiedzieć? Że to nie był start docelowy? Że nie pod takie dystanse trenuję? Że choroba zabrała formę? Że byłem zajechany pracą i warzeniem? Nie no, kurde, dałem dupy po prostu. Ktoś powie- stary super czas, super miejsce, jesteś gość. I fajnie, miło słyszeć, tylko wymagam od siebie dużo więcej niż to co pokazałem.
Jest takie stare chińskie przysłowie: jesteś tak dobry jak Twoje ostatnie sushi. Moje nie wyszło, natomiast przez ostatnie dni przed startem, bardzo wiele spraw nie poszło w sprzyjającym kierunku. Co zrobić kiedy nie idzie? Cieszyć się tym, czym można się cieszyć. No to się cieszyłem!

Tym, że spędziłem weekend w naprawdę świetnym towarzystwie! Biegacze biegaczami, ale takich towarzyszy podróży to ze świecą szukać ;) Poza tym impreza bardzo fajnie zorganizowana przez bardzo dobrze nadających się do tego ludzi. Orgowie + Pokojowy Patrol - serio, dawali radę :) Lokalizacja imprezy też niczego sobie, strefa startu/mety umieszczona niemal tak jak na Chudym, czyli mostek-meta, a pod nim górska rzeczka do krioterapii pobiegowej. Idealnie.
Kto nigdy nie władował się do lodowatego potoku bo ciężkim biegu górskim, ten nie jest w stanie wyobrazić sobie rozkoszy jaką to ze sobą niesie. No nie jest i kropka.

A po krioterapii smażing na słonku, z piwem, w samych gaciach, no pełen relaks, nic więcej do szczęścia nie trzeba. Tak bardzo potrzebowałem takiego weekendu. Tak bardzo potrzebowałem się zajechać, poczuć ból, poczuć różnicę. Doprowadzić się do tragicznego stanu, a potem wyłożyć na trawniku i poczuć ulgę. Nie ma lepszego miejsca na docenienie komfortu, niż przestrzeń daleko poza jej strefą. Cieszę się, że znowu mogłem doświadczyć tego schematu doznań. I z tym doświadczeniem jest mi lepiej, choć tak cholernie nie chce się wracać do pracy. Jeszcze dzień lub dwa w tej Szczawnicy, tak byłoby idealnie. Idealnie byłoby też zająć miejsce zgodne z oczekiwaniami, czyli jakieś 40 pozycji wyżej, ale nie tym razem... Dość pieprzenia, za dwa tygodnie 100km po płaskim, tam sobie coś udowodnię i odbiję zawalony maraton ;)
Panowie, bardzo bym chciał do Was dołączyć. I bardzo wierzę, że kiedyś się uda ;)
Gratulacje dla tego Pana z lewej za obronę tytułu. I dla tych Panów w środku, bo dali radę, a (podobno) nie mieli wielkich oczekiwań ;)

Może tędy droga- nie napalać się, będzie co będzie... ?
Odpoczywajcie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz